Uwaga! Nadchodzi czas krwiopijców! czyli… nasz kleszcz codzienny
Już niedługo częściej niż dotychczas wybierać się będziemy nad wodę na wędkowanie, biesiady grillowe, spacery. Często spędzimy np. urlop na Mazurach czy w gospodarstwie agroturystycznym na Podlasiu. Niestety obok radości i przyjemności czerpanej z faktu obcowania z przyrodą, spotkać nas może niespodziewana przygoda z podstępnym wrogiem – kleszczem.Wiele osób bagatelizuje problem i niewłaściwie podchodzi do możliwości spotkania się z tym kłopotliwym pasożytem a także niewłaściwie postępuje w obliczu samego ukąszenia.
Postaram się w tym krótkim tekście przedstawić jak realne zagrożenie, czyha na nas podczas ulubionego przez nas wszystkich – wędkowania. a także pokazać kilka skutecznych metod profilaktyki i walki z wrednymi insektami.
Krótkie przedstawienie przeciwnika:
W naszym klimacie reprezentantem tej agresywnej rodziny pajęczaków będzie kleszcz pospolity (Ixodes Ricinus). Szczyt aktywności (żerowania) paskudztwa przypada na koniec kwietnia i trwa do końca października. W dwuletnim cyklu rozwojowym pasożyta larwę, nimfę i imago (forma dojrzała). Dla przedłużenia swego gatunku kleszcz musi przynajmniej konieczność przynajmniej jednokrotnie wyssać krew od kręgowca. Powiększa się przy tym ze standardowego rozmiaru 1-2 mm do wielkości 5-8 mm. Polska znajduje się na endemicznych terenach występowania wirusa kleszczowego zapalenia mózgu. Rejonami największej aktywności kleszczy są są obszary Podlasia (Puszcza Białowieska i Knyszyńska), Mazury, całe Pomorze, nieliczne skupiska leśne na Mazowszu (np. Kampinos. Puszcza Biała i Zielona).Oczywiście przypadki wirusa pojawiają się i w innych częściach Polski ale w wymienionych wyżej jest ich co roku najwięcej. Pasożyty zwisają na liściach krzewów, wyższych trawach, wysokich trzcinach czy pokrzywach. Ich receptory, wrażliwe na ciepło wychwytują potencjalną ofiarę z kilku metrów. Odwracają wtedy swe czepliwe odnóża w jej stronę i czekają na swojego „żywiciela”.
Zagrożenie dla naszego zdrowia:
Kleszcze są pasożytami przenoszącymi kilka bardzo groźnych dla człowieka chorób:
1. Kleszczowe zapalenie mózgu – jest chorobą wirusową centralnego ośrodka nerwowego. Kleszcze pośredniczą w jej rozprzestrzenianiu przenosząc je z zakażonych zwierząt na ludzi .
Pierwszy okres choroby powodujący objawy „grypopodobne” jak kaszel, gorączkę, zapalenie gardła trwa 1 do 2 tygodni. Gdy wydaje się nam, że udało się to przezwyciężyć pojawia się gorączkowanie powyżej 40*, porażenie mięśni, wymioty, wirusy rozmnażają się bardzo szybko powodując zapalenie mózgu. Niekiedy wirusy atakują i uszkadzają rdzeń kręgowy. Człowiek taki niestety spędza (w skrajnych przypadkach) resztę życia na wózku inwalidzkim. Według przeglądanych przeze mnie danych 1-2 % przypadków kończy się nawet śmiercią pacjenta.
2. Borelioza – choroba przenoszona przez kleszcze. Choroba przenosi się przez bakterie (krętki) pochodzące od różnych dziko żyjących zwierząt. Umiejscawia się w naszym organizmie w mięśniach i tkance nerwowej. W miejscu ukąszenia pojawia się silne zaczerwienienie (rumień). Pojawiają się bóle stawowo-mięśniowe, zaburzenia czucia, pamięci, przewlekłe zmęczenie. Wbijając się w skórę kleszcz wytwarza substancję
znieczulającą. Wiele osób u których ją stwierdzono nie pamięta więc momentu samego kontaktu z pasożytem . Boreliozę leczy się długotrwałą bo kilkutygodniową lub kilkumiesięczną terapią antybiotykiem. Tu muszę zmartwić – prace nad skuteczną szczepionką przeciwko boreliozie na razie tylko trwają….
3. Tularemię – chorobę bakteryjną węzłów chłonnych. Mogącą przerodzić się w poważniejsze zakażenie krwi – posocznicę.
Profilaktyka – czyli to co może nam ocalić… No właśnie, czy tylko zdrowie?
Szczepienia ochronne przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu (zalecane przez Ministerstwo Zdrowia) to najpewniejsze środki zabezpieczające. Najczęściej jest ono kilkuetapowe, dokonywane przed szczytowym „sezonie” aktywności kleszczy. Daje ona prawie 100 % wynik zabezpieczenia przed chorobą . Po dłuższym okresie czasu wykonuje się również szczepienia przypominające.
Podstawowa sprawa to unikanie wypraw w rejony, w których kleszczy jest naprawdę dużo. Ale to trudny temat. Bo któż nie odwiedzi tajnej, pstrągowej rzeczki z pięknymi „kropkami” lub nie będzie chciał się przedzierać przez las lub chaszcze do zapomnianego przez wszystkich starorzecza z medalowymi linami lub karasiami.
Druga sprawa to odpowiedni ubiór. Koniecznie koszula z długimi rękawami, długie spodnie. Wszelkie kurtki w ciemnych kolorach. Nie wiem dlaczego ale zaobserwowałem, że kleszcze lgną do czerwieni i jaskrawej bieli. Z własnego doświadczenia napiszę, że dobrze jest chodzić zawsze w woderach (nawet mimo wysokiej temperatury). Kleszcze po prostu od nich odpadają. Chodząc w krótkim obuwiu, trzeba posiadać je zakryte (zabudowane z góry).
Po powrocie z potencjalnie zagrożonego rejonu należy przejrzeć ciało w newralgicznych i ulubionych przez kleszcze miejscach jak: zgięcia rąk i kolan, skóra na włosach szczególnie za uszami, szyja, pod pachami i w pachwinach. Jak ktoś się leni to może „zlecić” tę czynność żonie lub przyjaciółce- to może być nawet przyjemne :-).
Stosowanie doraźnych środków odstraszających. Odsłoniętą skórę a także ubranie mniej więcej od pasa w dół pokrywamy cienką warstwą środka w sprayu (np. Off, Autan). Niestety z moich oraz kolegów obserwacji wynika, że nie zawsze są one skuteczne i oczywiście mają tylko określony czas ochronnej aktywności.
Jak pozbyć się intruza:
Niestety stało się. Na swojej skórze rozpoznaliśmy wbitego kleszcza. Mnie w tym momencie kilka razy złapała panika ale cóż rozsądek przyszedł dopiero po kilku latach. Jeśli kleszcz jest płytko wbity – możemy go wykręcić sami. Najlepsza jest do tego penseta. Chwytamy owada tuż przy skórze, uważając aby go nie uszkodzić (jeśli jest zarażony bakterie szybciej przenikną do naszego organizmu) i płynnym ruchem wypinamy go ze skóry. Jeśli jest głęboko, już zagnieżdżony – kilka milimetrów pod powierzchnią – czeka nas wizyta u lekarza, który usunie pasożyta fachowo. Najczęściej pneumatyczną, zasysającą pompką. (Można nabyć je także w dobrze zaopatrzonych aptekach).
Miejsce ukąszenia dezynfekujemy spirytusem. W warunkach polowych nad wodą może to być jakikolwiek alkohol. Uwaga! Kategorycznie nie wolno stosować „domowych” sposobów na jego usunięcie typu wyciskanie, smarowanie tłuszczem, przypalanie. Są to niestety najpewniejsze środki na rozprzestrzenienie się całego zawartego w organizmie owada „syfu” w postaci krętek i wirusów.
Chwilka refleksji:
Zachęcam do najpewniejszego sposobu na zabezpieczenie się przed żarłocznymi insektami czyli szczepień ochronnych. Nie bądźmy mądrzy po szkodzie, chrońmy swoje cenne zdrowie.
Warto podczas wędkowania w zagrożonym rejonie mieć komfort psychiczny, że dołożyliśmy należytych starań aby o nie zadbać. Sam zaniedbywałem tę kwestię, zawsze brakowało czasu ale postanowiłem dać dobry przykład i jako królik doświadczalny w najbliższy czwartek umówiłem się na pierwszą fazę szczepień.
Fot. André Karwath aka Aka Wikimedia Commons