Konkurs rozstrzygnięty
Konkurs ogłoszony na naszym forum rozstrzygniety. Tematem konkursu tym razem literackiego były wspomnienia z IV edycji Turnieju Szkół Ponadpodstawowych w wędkarskim wieloboju. Spośród zgłoszonych prac komisja konkursowa wyłoniła laureata. Został nim Łukasz Półtorak junior Koła „Okoń”, który najładniej w opinii komisji opisał swoje wspomnienia.
„Co to był za turniej….”
Pamiętam jakby to było wczoraj. Poganianie, zbieranie kolegów do drużyny opłaciło się.
Pierwsze spotkanie w świetlicy na Jurowieckiej. Tłum ludzi, trochę znajomych twarzy, zapowiada się ciekawie. Zaczęły się zapisy, a zapisywał pan Darek. Z moich ust wysypało się z dziewięciu zawodników. Była to chyba najliczniejsza grupa uczniów. Niestety połowy z nich nie było. Na spotkaniu poczciwy prezes poinformował nas o wszystkich startach: 1)testy i znajomość ryb 2)strzelanie 3)rzutowe 4)zawody spławikowe. Do konkurencji o znajomości wiedzy ichtiologicznej doszło rozpoznawanie ryb. Nie ma nic bardzie interesującego połączenie hobby z nauką. Informacje same wpływały do głowy jak Narew do Wisły. Najbardziej zafascynowała mnie nauka nazw łacińskich które do dziś pamiętam. W końcu nadszedł ten długo oczekiwany dzień, 13 marca… Wbiegam po schodach na górę i widzę sporą grupę ludzi powtarzających sobie nazwy rybek. Konkurencja będzie duża. Lekka nerkówka bo widzę że nie ma jednego o kompletu. Moje obawy zostały rozwiane po trzech minutach kiedy to dołączył do nas „trzeci”. Westchnąłem „ufffff” jest przynajmniej trzech. Po krótkim wstępie wygłoszonym przez prezesa przystąpiliśmy do testu. Najpierw pisała grupa pierwsza potem druga. Moim zdaniem test był łatwy. Wiadomości nabyte „na rybach” pokryły się z wiedzą książkową. Prace napisałem i oddałem. Podczas kolejnego etapu każdy do świetlicy wchodził indywidualnie. Za tą konkurencję można było uzyskać 50 punktów, wystarczyło tylko podać nazwę polską, łacińską wymiar i okres ochronny trzech ryb. Wchodząc zobaczyłem stos kopert leżących na ławce. Niepewnie wylosowałem kopertę i… 50 PUNKTÓW. Udało się jestem z siebie zadowolony.
Kolejny start to było coś nowego coś co na Turnieju szkół miało swoje narodziny. Było to strzelanie do tarcz z wiatrówki. Przy okazji zwiedziliśmy szkołę metalowo-drzewną. Choć nie wiązałem z nią żadnych nadziei na przyszłość, ta wycieczka była ciekawym doświadczeniem. Po zwiedzaniu udaliśmy się na strzelnicę. Krótkie omówienie zasad obchodzenia się z bronią i do dzieła!! Zaczęło się „pukanie” z wiatrówek. Mój wynik nie był rewelacyjny. Mam nadzieje że w kolejnym turnieju się poprawię. Start numer trzy czyli wędkarstwo rzutowe. Pogoda dopisała, wszyscy w dobrym humorze. Zaczęło się na poważnie. Ta konkurencja była złożona z trzech startów: tarcza Aremberga, skish i rzut na odległość. Moimi ulubionymi konkurencjami są: rzut na odległość oraz tarcza Arenberga. Po odebraniu ciężarków wszyscy rzucili się do ćwiczeń. Ja również nie omieszkałem podrasować celnik.
Pierwszą moją konkurencją był Arenberg. Niestety mały stresik i wiatr który się trochę się rozhulał przeszkodził mi w uzyskaniu magicznego wyniku maksymalnej liczby punktów. Ograniczyłem się na 32. Następnie zaliczyłem skisha. I tu też nie było żadnych rewelacji, a wynik niech zostanie w tajemnicy. Gdy usłyszeliśmy ostatni stuk zaczęliśmy składać sprzęt. Zaczęło się rozwijanie ponad 50 metrowych taśm do rzutu na odległość. Każdy miał po trzy rzuty. Pierwszy rzut nie udany mała awaria techniczna z którą szybko się uporałem. Słychać tylko jak żyłki świszczą na wietrze. Drugi rzut, ciężarek poleciał daleko, a za trzecim razem ciut bliżej. Wynik nie jest rewelacją dopiero 9 miejsce. Ale czym jest wędkarstwo bez wody.
Czwarty start odbył się na zalewie Dojlidy który przywitał nas lekkim wiaterkiem i cieplutkim słonecznym dniem. Zasada „bo wszystko się może przydać” bardzo obciążyła moje plecy (ale czego nie robi się dla drużyny). Losowanie stanowisk na tym zalewie nie ma większego znaczenia. Brzeg ułożony jest płytami, dno muliste, a głębokość bardzo ujednolicona. Zawody spławikowe są najciekawszym z tych wszystkich konkurencji startem. Dlatego sumiennie się do nich przygotowałem. Ale co ja tu dużo będę mówił, opowiem wam jak to się wtedy fajnie mi łowiło. Raca nr 1 wejście na stanowiska. Z mojej strony lekkie obawy czy w 45 minut zdarzę się rozłożyć. Druga raca nęcenie. Do wody poleciała glina z ochotką. Donęcałem zanętą. Po sygnale „rozpocząć łowić” słychać było gwizdy batów i wysuwanie tyczek. Brała gruba piękna płoć. Niestety kilogram tej ryby uplasował mnie dopiero na trzecim miejscu. Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród odbyło się przy Dyrekcji. Moja szkoła zajeła [/b]1 miejsce. Zadowolenie i trud jaki włożyłem w turniej opłacił się. Ale nie to się liczy. Najważniejsze w tym wszystkim jest czas miło spędzony nad wodą wśród kolegów. A radość mojego Dyrektora, uśmiech od ucha do ucha dał mi wielką satysfakcję i powód do dumy! Mam nadzieje że za rok powtórzę ten sukces. I życzę tego wszystkim.
Łukasz Półtorak
Cieszę się, że w taki sposób młodzież odbiera nasze starania organizacyjne. Cieszę się, że doskonale się przy tym bawi i wynosi nauki na przyszłość.