Mało casu kruca bomba
Dziś nie będzie o naszym hobby. Dziś będzie o fajnym samochodzie, o problemie z pozbywaniem się nieczystości, o Euro 2012 i o niemocy naszego miasta. A więc zaczynamy:
Mój znajomy od wielu lat mieszka we Włoszech. W tym roku, na początku sierpnia, wraz z rodziną przyjechał do Białegostoku na urlop. Po kilku latach nieobecności zapragnął odwiedzić rodzinne pielesze. Przyjechał swoim samochodem kempingowym. Samochód fajny, duży i nieźle wyposażony. Sześć miejsc sypialnych, kuchnia z lodówką, salonik ze sprzętem RTV, oraz łazienka z prysznicem i z WC. Podróż w takich warunkach jest czystą przyjemnością. Można zatrzymać się i przenocować dosłownie w każdym miejscu, o ile nie zabraniają tego miejscowe przepisy. Nie trzeba też szukać drogich, przydrożnych barów lub restauracji. Kuchnia, w dodatku domowa jest pod ręką … tuż za fotelem pasażera. W aucie można też się wykąpać i załatwić potrzeby fizjologiczne.
To co dobre – szybko się kończy
Gdy już jesteśmy przy potrzebach fizjologicznych, to na tym całe dobro się kończy. W Białymstoku nie ma ani jednego miejsca, w którym byłoby można pozbyć się płynnych nieczystości z takiego samochodu. Ani jednego, wyznaczonego punktu! Nie ma żadnej możliwości tego dokonać ani za darmo, ani za odpłatnością. Nie ma możliwości, i już. Mniejsze samochody i przyczepy kempingowe mają specjalne kasety na tego typu sprawy i właściciele kempingów dyskretnie sobie radzą, korzystając z szaletów na stacjach paliwowych. Duże, wieloosobowe jednostki kempingowe takich kaset nie mają, ale podobnie jak w miejskie szambiarki, wyposażone są w specjalne pompy do bezpośredniego odprowadzania nieczystości. Na zachodzie Europy na większych stacjach paliwowych można skorzystać ze specjalnych studzienek kanalizacyjnych do odprowadzania nieczystości. W Białymstoku, w żadnym miejscu nie można pozbyć się takich odpadów.
W Białymstoku? To niemożliwe
Wspólnie ze znajomym objeździliśmy większość białostockich stacji paliwowych i wszędzie spotkaliśmy się z brakiem możliwości opróżnienia kempingowego zbiornika. Szukaliśmy też w okolicach miasta. Na Szosie Płn-Obwodowej w punkcie w którym spuszczane są komunalne nieczystości, odmówiono nam dostępu do zlewni, zasłaniając się brakiem … umowy(?) z Wodociągami Białostockimi. Dyspozytor białostockiego MPO też bezradnie rozłożył ręce i nie był w stanie nam w jakikolwiek sposób pomóc.
Kolega wyjechał do Włoch. Zabrał ze sobą niechlubny balast. Mówił, że po drodze zboczy z trasy i pojedzie przez Kielce. Podobno pod Kielcami jest stacja paliwowa w której można to zrobić.
A EURO 2012 coraz bliżej
Za rok mamy Euro2012. Chwalimy się nowymi stadionami, z uwagą śledzimy budowę dróg i remonty dworców, a zapominamy o jakże przyziemnym problemie. Latem przyszłego roku do Polski przyjadą setki jeśli nie tysiące wozów kempingowych. Przyjadą całe rodziny, które poza meczami Mistrzostw Europy zechcą być może zobaczyć także Mazury, Podlasie, Białystok i Puszczę Białowieską. Podobnie jak mój znajomy, zderzą się z tym samym problemem. I gdy już bez powodzenia naszukają się i gdy nie znajdą odpowiedniego miejsca (a nie znajdą!), w akcie desperacji zrobią to gdzieś dyskretnie w lesie, albo w lepszym przypadku pojadą szukać „swoich Kielc”.
Promując miasto lub region, zapraszając turystów, nie żyjmy tylko strawą duchową. Ciało też musi mieć swoje, godne i należne przywileje. Nie pomogą nadęte promocje, nie pomogą drogie, rozbuchane festiwale, nie pomoże też logo, ani żaden inny wschodzący slogan reklamowy. Nic nie pomoże zatrzymać przybysza na dłużej, jeśli nie będą dostępne zwykłe, prozaiczne usługi. Jeśli turysta wyjedzie od Nas niezadowolony, to więcej do Nas nie wróci. Mamy to jak w banku. I dlatego między innymi, musimy też i ten śmierdzący w formie i w treści problem szybciutko rozwiązać, bo zostało nam bardzo mało casu kruca bomba. Zostało mało casu.
Fot: sxc.hu