ŁOSOŚNA – czyli z wizytą u pstrągów

Niedziela nareszcie mam wolny dzień. Decyzja zapadła już dużo wcześniej, jadę na ryby – nawet gdyby miały siekiery z nieba lecieć. Co prawda planowałem wyjazd nad Sokołdę, żeby zapolować na pstrąga, ale niestety po dłuższym zastanowieniu się postanowiłem wybrać się nad Łosośnę.
Dzień wcześniej przygotowuję spinning sprawdzam pudełka z przynętami. Wszystko jest na swoim miejscu woblerki, obrotówki, kopytka. Jestem ciekaw jak wygląda rzeka nie byłem już tam prawie 3 lata.


Do wyjazdu nad Łosośnę namówił mnie parę lat temu mój wujek z Olsztyna, powiedział że ludzie z Olsztyna słyszeli że na białostoczyźnie bardzo się poprawiła sytuacja z potokowcem. Wsiadam w samochód jadę do PZW kupuje mu jednodniówkę sobie wykupuje znaczek na górskie. Zajeżdżamy na rzekę byłem w szoku, długo go pytałem jak można łowić na spinning pstrągi !!  Wyjaśnił mi że na mniejszych rzeczkach się łowi. Ruszamy przeszliśmy odcinek od samej granicy do „metalowej chatki” po jednym udało nam się złowić pstrągi miały 30 i 33 cm.

Łowiąc na Pasłęce  w rezerwacie zamkniętym, na odcinkach dostępnych tylko dla członków klubu „PASSARIA” z Olsztyna takie wypuszczaliśmy tam wędkarze uznają to za narybek ;). Piękna rzeka piękne ryby ! Wracając do Łosośnej!

Dochodzi 5:30 – pora wstawać, dopiero zaczyna świtać, poranna kawa, kanapki na drogę i o 6.00 już siedzę w samochodzie, prawie godzina jazdy przede mną. Piękna pogoda się szykuje na wędkowanie, słoneczko wschodzi ciepło się robi, czegóż więcej wymagać , żeby rybki troszkę kąsały. Po około godzinie zajeżdżam nad rzekę i stało się to co przypuszczałem ! woda wszędzie woda!!, zatrzymałem się przy „metalowym domu” okazało się, że tam nie ma najmniejszej szansy dostać się do rzeki. Zawsze zostawiałem tu samochód i szedłem do samej granicy i łowiłem idąc w górę rzeki dochodząc do auta. Fajny odcinek dokładne obłowienie każdej miejscówki zajmuje około 4 godz. Z każdej wyprawy miałem coś na haku. Ostatnie lata zaniedbałem troszkę pstrągi , w tym roku spróbuję to naprawić, mam ochotę powędkować na wszystkich rzekach górskich na Podlasiu. Raz byłem na Płosce, w okolicach Królowego Mostu, tam widziałem jednego pstrąga, a łowiłem z 4 godziny, szkoda czasu, więcej na ten odcinek nie pojadę. Może w dole rzeki jest dużo ciekawiej, środkowy odcinek bardziej przypomina rów melioracyjny niż rzekę. Łosośna na odcinku granicznym meandruje  wśród dorodnych olszyn, łąk. Moim zdanie najciekawszym miejscem jest rzeka od granicy do mostu kolejowego, nie było wyjazdu żebym tam niemiał na haku pstrąga, woblerek i dokładne odłowienie każdej miejscówki. Odcinek za mostem woda wyraźnie płynie wolniej, zaczynają się łąki, zagrodzone łąki gospodarzy, dalej płynie przy domostwach we wsi Kowale i tamten odcinek zacząłem omijać, ludzie robią śmietnik w wodzie. Niema co liczyć na rybę na tym odcinku. Ten kawałek rzeki polecam wczesną wiosną, bo w pełni lata, nie dojdziemy do rzeki, porasta ją dorodna trzcina i nie zdołamy się dostać do rzeki, a tym bardziej porzucać. Na razie znam tylko ten odcinek rzeki, niemiałem okazji jechać na inny kawałek, kiedyś spotkałem wędkarza i polecił mi odcinek w miejscowości Czuprynowo. Może się skusze i kiedyś tam zawitam. To co opisałem pamiętam z roku 2002 wtedy ostatni raz tu byłem, być może się tu trochę pozmieniało, może „kropków” przybyło!

Dobra jak już jestem na rzeką  uzbrajam wędkę w ciemnego woblerka, jedyne miejsce dostępne do wędkowania znalazłem pod mostem kolejowym. Rzeka jest piękna, aż żal się zrobiło, wspaniała aura, nowy spinning, woblerki. No więc zabieram się do łowienia, rzut i od razu zaczep, ciężko jest zauważyć i odnaleźć koryto rzeki, woda duża a do tego strasznie brudna, jak mocna kawa. No ale być nad rzeką i nie porzucać – grzech !. Po wykonaniu kilkunastu rzutów zrezygnowałem gdyż uznałem że dalsze łowienie nie ma sensu, usiadłem na plecaku , zjadłem kanapki, popiłem gorącą kawą, Trudno – myślę sobie, skoro nie mogę połowić ryb, porobię chociaż trochę zdjęć.

Zachęcam do wyjazdu nad tą piękną podlaska rzekę, myślę że każdemu  miłośnikowi spinningu przypadnie do gustu łowienie tej walecznej i bardzo ostrożnej ryby. Odjeżdżając już planowałem swój kolejny przyjazd nad Łosośnę. Po świętach Wielkanocnych woda powinna wrócić do koryta i trochę się  oczyścić, wtedy będzie można spinningować jak za starych dobrych czasów. Kolejna moja wyprawa to Pasłęka rezerwat w miejscowości Pelnik. Po powrocie podzielę się z wami fotkami i opisze co widziałem i jakie sztuki padły. Chyba że zostanę namówiony do wyjazdu  na dorsze do Władysławowa 🙂

Fotografia tytułowa: Szost

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.