Jesienny Lipień 2007

Niespodziewane opady deszczu oraz duże wahania stanów wody Sanu od niemal półtora tygodnia nie pozwalały precyzyjnie dograć wyjazdu na ostatnie w tym sezonie sportowym zawody z cyklu Muchowego Grand Prix ZO PZW Białystok. Jako zawodnicy, a przede wszystkim wędkarze, chcieliśmy bowiem połowić w czystej wodzie różnymi metodami muchowymi i rozegrać zawody tak, by o końcowym wyniku zadecydowało nie tylko szczęście, ale również taktyka nad wodą i technika. Nasze pierwotne plany wyjazdu nad San pokrzyżowała dżdżysta pogoda. Zgodnie z informacją uzyskaną od strażników łowiska specjalnego utworzonego na tej rzece, łowienie w tych warunkach mogło być wręcz niebezpieczne.


Należy pamiętać, że łowienie metodą sztucznej muchy prawie zawsze wymaga brodzenia w rwących rzekach, co przy dużej wodzie bywa nie lada wyzwaniem. Do ostatniej chwili przed wyjazdem dzwoniliśmy do kolegów z całej Polski i pytaliśmy o warunki panujące na różnych rzekach. Chcieliśmy bowiem wykorzystać zaplanowane wcześniej urlopy i wspólnie pojechać na ryby. Jak zgodnie stwierdziliśmy, odwołanie wyjazdu nie wchodziło w grę…     Informacje o poprawiających się warunkach wędkarskich na Podhalu, które otrzymałem od Vice Prezesa ZO PZW w Nowym Sączu – Marka Kota, pozwoliły nam podjąć ostateczną decyzję. Jedziemy nad Dunajec. Pomimo mętnej i wysokiej wody w Dunajcu poniżej Jeziora Czorsztyńskiego, górny odcinek „Króla Muchowych Rzek Polski”, jak również Czarny i Biały Dunajec, nadawały się do łowienia. Średni stan wody łowiska dawał nadzieję na dobre wyniki wędkarskie. Zwykle bowiem, łowienie na opadającym i czyszczącym się Dunajcu przynosiło doskonałe rezultaty. W takich warunkach najefektywniejsza bywa metoda nimfy, jednak każdy z nas miał nadzieję, że chociaż jednego dnia uda się połowić lipienie na suchą muchę.

Wraz z bratem i dwoma kolegami wyjechaliśmy na Podhale już w środę, by łowić od czwartku do niedzieli. Trening przed zawodami pokazał, że lipienie w „wyczyszczonej” przez wysoką wodę rzece żerują doskonale i wyrażają chęć współpracy z naszymi muszkami. Łowiliśmy głównie metodą długiej nimfy pod prąd, jednak wieczorem, ku uciesze całej ekipy, udało się nam dostrzec żerujące na wylatującej jętce miarowe lipienie. Ci, którzy kiedykolwiek obserwowali stada „oczkujących” lipieni, długo pamiętają ten spektakl. Płynące po powierzchni wody „żagielki” jętek są chyba najbardziej wyczekiwanym przez muszkarzy widokiem podczas jesiennych wypraw na lipienie. 
Trenując przed zawodami łowiliśmy w dobrze nam znanych miejscach – na Dunajcu w Waksmundzie, Nowym Targu i Harklowej. Każdemu z nas udało się dobrać skuteczne muchy cieszyć się dobrym żerowaniem lipieni. Każdy z nas złowił – dosłownie – po kilkadziesiąt ryb. W większości lipienie były niewymiarowe, jednak w wędkarski amoku trafiały się również większe, ponad czterdziestocentymetrowe „kardynały”.
Zawody „Jesienny Lipień” zostały rozegrane 22 września 2007 roku. O godzinie 9.00 spotkaliśmy się na moście w Łopusznej i ustaliliśmy zasady sportowych zmagań. Wiedząc, że na wszystkich wodach Podhala obowiązuje zakaz zabierania złowionych lipieni, chcieliśmy maksymalnie ograniczyć czas, który ryba spędzała w naszych dłoniach. Ustaliliśmy, że nie będziemy dokładnie mierzyć złowionych ryb, a tylko zapisywać złowione ryby wymiarowe. W razie wątpliwości, o ostatecznym miejscu w zawodach miała decydować długość największego lipienia. Zaoszczędziliśmy rybom niepotrzebnych cierpień związanych z lądowaniem i dokładnym mierzeniem w metalowych miarkach. „Jesiennego Lipienia” rozegraliśmy w systemie jednoturowym. Nie losowaliśmy również stanowisk, a każdy z 14 zawodników mógł łowić w wybranym przez siebie miejscu. Podobnie, jak inne zawody muchowe rozgrywane w naszym Okręgu, i tym razem współzawodnictwo oparliśmy na wzajemnym zaufaniu. Zgrana ekipa oraz przyjacielskie stosunki panujące w naszym klubie oraz w towarzystwie związanym z klubem pozwalają na przyjęcie takich reguł.

Wraz z Andrzejem, Jędrzejem i Ogórkiem pojechaliśmy na nowe dla nas łowisko – Czarny Dunajec powyżej Nowego Targu. Wiedzieliśmy bowiem, że jest tam dużo lipieni. Ich wielkość nie była co prawda rekordowa, jednak znalezienie miejsca, w którym grupowały się wymiarowe lipienie gwarantowało dobry wynik. Początkowo łowiliśmy metodą długiej nimfy pod prąd. Już od pierwszych rzutów holowaliśmy lipienie. Mając świadomość prawidłowo dobranych much (a jakże – złotogłówek Pheasant Tail z pomarańczowym i seledynowym kołnierzykiem) mogliśmy się skupić na poszukiwaniu miejsc, w których koncentrowały się wymiarowe lipienie. Wraz z Andrzejem Jasiukiem udało nam się ustawić w charakterystycznym prądzie o zmiennej głębokości, gdzie skoncentrowały się wymiarowe lipienie. Wieczorem, w ciągu trzech ostatnich godzin zawodów, udało nam się wyjąć z tego miejsca 11 wymiarowych lipieni oraz dużo „krótkich” ryb. Łowiliśmy prawie wyłącznie na suchą muchę. Podobnie Jędrzej i Ogórek, którzy namierzyli stado dobrych lipieni na jednej z czarnodunajeckich płani i złowili razem 15 dobrych ryb. Niewielka liczba wędkarzy pozwoliła nam dowolnie wybierać miejsca połowu i łowić tam, gdzie – jak się nam wydawało – mamy największe szanse na dobry wynik.

Po zawodach, w umówionym czasie, spotkaliśmy się z resztą kolegów w góralskiej karczmie, gdzie przy talerzu doskonałej kwaśnicy i przepysznych żeberkach z „korytka” podsumowaliśmy wyniki. Jak się okazało, wspólnie złowiliśmy 46 wymiarowych lipieni. Jest to, moim zdaniem, bardzo dobry wynik. Już dawno na żadnych zawodach nie złowiliśmy tak wielu ryb. Pokazuje to, że polityka wędkarska ZO PZW w Nowym Sączu prowadzi w dobrym kierunku, a zakaz zabierania złowionych lipieni przynosi nadspodziewanie dobre efekty. W wodzie jest bardzo dużo wymiarowych ryb, których łowienie daje mnóstwo satysfakcji i sprawia, że chce się tam wracać, by zostawić pieniądze i łowić w rybnej wodzie. Nie są to ryby łatwe do złowienia, jednak świadomość dużej liczby lipieni w łowisku sprawia, że można się skoncentrować na wędkarskiej taktyce oraz doskonaleniu muchowego rzemiosła – prezentacji much oraz poprawności rzutów. Okazało się, że najwięcej szczęścia mieli ci zawodnicy, którym udało się zlokalizować miejscówki z wymiarowymi lipieniami. Niewymiarowe ryby występują praktycznie wszędzie, co dobrze rokuje na przyszłość. 

Klasyfikacja „Jesiennego Lipienia 2007” przedstawia się następująco:
1. Andrzej Siergiejuk – 10 wymiarowych ryb
2. Andrzej Jasiuk – 7 
3. Tomasz Przybysz – 6
4. Jędrzej Grygoruk – 5
5. Maciej Kozłowski – 4
6. Tomasz Skurski – 4
7. Mateusz Grygoruk – 4
8. Jerzy Łucki – 2
9. Paweł Szymański – 2
10. Andrzej Zaleski – 1
11. Marek Ziółkowski – 1 

Zawody „Jesienny Lipień 2007” były bardzo udane. Duża liczba złowionych ryb oraz miła atmosfera pozwoliły cieszyć się pięknym jesiennym słońcem w scenerii kulturowego krajobrazu Podhala oraz górującej nad horyzontem panoramy Tatr. W wędkarstwie muchowym bowiem, równie ważne jak same ryby są okoliczności. Składają się na nie piękne krajobrazy, szum górskich rzek oraz uśmiech wędkarzy z całej Polski, którzy przyjaznym gestem pozdrawiają wszystkich napotkanych kolegów. W imieniu Zarządu SalmoClubu Białystok dziękuję wszystkim uczestnikom zawodów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.